Spędziłam w dziczy dwa i pół roku i jestem w szoku.
Osiem lat temu uciekliśmy z szuflady w bloku do domu na wsi. Tuż obok tarasu wędrują sarny i kicają zające. Na stawie pływają kaczki. Dziki ryją trawnik. Jeże, wiewiórki, chomiki i inne stwory nie wzbudzają już wielkich emocji. Dzicz. Ostatnie dwa i pół roku spędziłam głównie w tej dziczy. W galeriach (tak sztuki, jak i handlowych) bywałam rzadko. A jeśli nawet, to na chwilę, bez dzieci. A jeśli z nimi, to jakoś nie potrzebowałam szukać tego miejsca. Wiedziałam, czego się spodziewać. Ciasna toaleta z zawieszonym na ścianie przewijakiem i ustawionym w kącie twardym krzesłem. Taki obraz zapamiętałam sprzed sześciu lat, kiedy to potrzebowałam przebrać w centrum handlowym pierworodnego. Skoro więc nie trzeba, lepiej tam nie chodzić. Nie chodziłam. Będąc gdziekolwiek z dziećmi, ubierałam się tak, by móc je dyskretnie nakarmić w każdym miejscu. Przewijać jakoś nie trzeba było.
Aż tu nagle, szok. Lublin, Tarasy Zamkowe, weekend Lego. Dzieci wciągnęło. Bez siusiu się nie obejdzie, szukamy więc toalety. „Prosto i na lewo. Obok jest też pokój dla matki z dzieckiem, w takim zakamarku” – informuje mnie miła pani, sprzątająca galerię. Hmm, ciekawe. Ciekawe, jak to tu wygląda.
Pierwszy szok i pierwszy plus za toaletę. Ktoś pomyślał o dzieciach! Sedes i zlew dostosowany do ich wzrostu. Dużo miejsca na to, by wprowadzić do środka wózek i mieć maluchy przy sobie, jeżeli akurat jesteśmy z nimi sami. Drzwi szerokie, nasz kombajn mieści się bez problemu, ale to już standard. Wszystko poszło sprawnie.
Wiedziona ciekawością sprawdzam ten „pokój dla matki z dzieckiem”. Spodziewam się tego twardego, plastikowego krzesła na metalowych nogach. A może jednak teraz dają tapicerowane. Ee, raczej nie. A przewijak? Rozchybotany na kółkach czy ścienny? Zajrzyjmy.
Nie wierzę.
Jasno i przyjemnie. Kolorowo, ale z gustem. Rząd zielonych przewijaków po lewej (każdy wyposażony w idealnie wyprofilowany zlew) i kabiny do karmienia piersią po prawej (niektóre mamy i ich dzieci lubią przecież ciszę i samotność w czasie karmienia) tworzą uroczy szpaler zachęcający do wejścia dalej.
Ale dalej? A co może być dalej? To czegoś jeszcze potrzeba?
Dalej jest pokój z wykładziną, wygodną kanapą, stolikami we wszystkich możliwych rozmiarach i czymś na kształt aneksu kuchennego. Można pobiegać, można podgrzać jedzenie dla dziecka, można odpocząć.
Zachwycające.
Zachwycające dla kogoś, kto przespał w dziczy dwa i pół roku. Ale czy tylko?
To już standard w Polsce czy jeszcze wciąż wyjątek?
P.S. Zdjęcia robiłam telefonem. Chyba czas zmienić na lepszy. Aha, Tarasy Zamkowe nie zapłaciły mi za ten tekst;)
Więcej na mojej stronie
-
http://kamatocy.blogspot.com/ Kamatocy
-
http://www.elementarzmamy.pl/ Izabela
-
-
http://agumama.pl/ Agumama