Nie wystarczy być. Trzeba jeszcze myśleć.
„Nie rzucaj we mnie! Ja tego nie chcę!” – wrzasnął nasz pięciolatek, kiedy trzyletnia Hania rzuciła w niego drugą i trzecią z kolei piłeczką. Był wyraźnie zaskoczony, widząc, że dziewczynka robi to celowo, z zaciśniętymi ustami i zmrużonymi oczami. „Mam Cię wytargać za uszy? Ty draniu, co to ma znaczyć! Wychodź z tych kulek! Zaraz Cię stamtąd zabiorę” – odezwał się tatuś dziewczynki, ruszając z drugiego końca sali zabaw, gdzie toczył pogawędkę z mamą innego dziecka. Szczerze mówiąc, przykro było słuchać. „Ona to taka chłopczyca, biegnie, nie patrzy…”, „..siedmiolatka ostatnio pobiła”, „…okropna, nikogo nie słucha…”, „…ty, ty! Wstydź się!”, „…aha, chciałabyś! Już! Ty łobuzie, teraz kto inny jeździ!”, „Nie becz, nie becz, taka duża i płacze” Takiego zagęszczenia przykrych słów pomiędzy najbliższymi (przynajmniej w teorii) osobami dawno nie spotkałam.
Mała sama wyskoczyła z basenu z kulkami i pobiegła w poszukiwaniu następnej atrakcji. Uważałam tylko, by nie przewróciła przy tym moich córeczek. One w starciu z Hanią były bezbronne. Co innego Tymek, który świetnie sobie poradził. Byłam z niego dumna.
Gdyby tatuś Hani był dość blisko wiedziałby z pewnością to, co zauważyłam ja chwilę wcześniej. Dziewczynka nie wiedziała, jak dostać się na górę, na zjeżdżalnię. Ponieważ bardzo słabo mówiła, nie mogła spytać; trudno też było jej wytłumaczyć. Zirytowana (inna sprawa, że – przynajmniej tego dnia – irytowała się dość szybko) – wyładowała swą złość na Bogu ducha winnym dziecku.
Gdyby tatuś był dość blisko, by zaobserwować córkę przez kilka sekund.
Gdyby tatuś był dość blisko, by wczuć się w jej sytuację.
Gdyby tatuś był dość blisko, by znać jej potrzeby i ograniczenia.
Gdyby tatuś był dość blisko, przytuliłby, ponazywał za Hanię jej uczucia, wskazał drogę, cieszył się razem z nią.
Ale nie był.
Niektórzy to podejście dziedziczą (społecznie), bo mają od kogo – wzrastali w szacunku dla ludzi, w tym całkiem malutkich. Inni swój brak empatii posyłają dalej, wychowując dzieci, które wierzą, że są złe, niegrzeczne, złośliwe, inne niż trzeba; że nie mogą czuć tego, co czują. A z nich wyrastają dorośli niepewni swej wartości, nieufni wobec świata, podatni na skrzywdzenie lub krzywdzący.
„Więc nie ma dla Hani ratunku”? Jest. Jeśli ktoś wytłumaczy tatusiowi, że nie wystarczy być. Trzeba jeszcze myśleć, co się robi (…własnemu dziecku).
Najnowsze komentarze