– Mamo, czy to krew?
– Mamo, czy to krew? – spytał mnie nasz pięciolatek, kiedy uklękłam przy krzyżu w Wielką Sobotę. Ten pięciolatek, dla którego pojawienie się krwi jest miarą poważnego zranienia. –Tak. Źli ludzie zabili Jezusa i tak krwawił.– powiedziałam obserwując, jak Tymon powtarza po mnie gest pocałunku. Ten Tymon, który nie powtarza bezmyślnie żadnych gestów.
Dotykając palcem kolejnych ran na ciele Chrystusa, pytał dalej: -Czy on się przewrócił i tak mu się wbiło? – Nie, synku, Pan Jezus został przybity do krzyża i dlatego krwawił. Wczoraj wspominaliśmy, jak zmarł. Ale zmarł tylko na chwilę. (Czułam, że za nami czekają kolejni wierni, dlatego przeszliśmy pod grób Pański). Tu straż pilnuje grobu, w którym leży Pan Jezus. Przy prawdziwym grobie był wielki kamień, a na drugi dzień okazało się, że nie ma w środku Pana Jezusa. Mimo tego kamienia i straży. Bo zmartwychwstał. I znów rozmawiał z ludźmi, ze swoimi uczniami. – Tymon słuchał po cichu, obserwując dekorację. Rozpoczęło się święcenie pokarmów i koszyczkowe zamieszanie.
– Dzięki temu, że Pan Jezus umarł i zmartwychwstał, ludzie nie umierają na zawsze, ale też zmartwychwstaną. Dzięki temu zobaczymy się z tymi, którzy są w Niebie. Na przykład z moim Tatą. – Z moim dziadkiem? – Tak, z Twoim dziadkiem, synku. – rozmowę dokończyliśmy już w domu.
Teraz Wielkanoc ma inny wymiar. Jest świętem Zmartwychwstania, w które wtajemniczony został nasz syn. Od dziś przeżywamy to razem, jesteśmy połączeni także tą wiarą. Święta to już nie tylko zajączek, który – kto wie – może podrzuci jakieś słodycze do ogródka. Nie tylko pisanki i śmigus-dyngus, choć jasne, to też.
– Mamo, czy to krew? – zapytał i wyraził gotowość do poznania Tajemnicy. Ile zrozumiał? Myślę, że niewiele mniej niż ja przez całe moje życie. Ale wierzę. Wielkanoc to dla mnie święto nadziei. Nadziei na SPOTKANIE.
Najnowsze komentarze