Kto pierwszy ten zdyszany
Wyścig zaczyna się tuż po narodzinach, a pierwsza konkurencja to przesypianie nocy. Kto szybszy, wygrywa wypoczynek, chwałę na internetowych forach i tytuł najsprytniejszego rodzica.
Choć normą są trzylatki budzące się jeszcze w nocy, a szukający bliskości dwulatek nie powinien nikogo dziwić, ambitni liczą na przespane noce jeszcze przed minięciem połogu. Miejsce na podium niełatwo zdobyć, a sukces zależy przede wszystkim od szczęścia (każde dziecko dojrzewa przecież w swoim tempie). Mimo to, zawodnicy stosują różne sztuczki: od futrowania (zupełnie na to niegotowych) bobasów kleikiem po treningi snu typu „popłacze, ale obudzi się dopiero rano”.
Wiele dziewczynek przystępuje do kolejnej konkurencji już z kolczykami („po co czekać z przebijaniem uszu – przecież im wcześniej, tym szybciej zapomni o bólu, a przynajmniej widać, że to dziewczynka; zresztą, kto by pytał dziecko o zdanie?”). Rozgrywa się ona w jadalni pod hasłem rozszerzanie diety. Najlepszy jest ten rodzic, który najwcześniej poda dziecku pokarmy inne niż mleko. Ale, ale – jest jeden warunek! Ważne, by bezpośrednio po tych eksperymentach dziecku „nic się nie stało”. Nieistotne są odległe efekty wczesnego rozszerzania diety (ot choćby otyłość, alergie, cukrzyca…), nieważne rekomendacje WHO i innych autorytetów (że przez pół roku tylko mleko…), liczy się radość że „taka duzia niunia, kaszkę już bomboli”. Nas tak karmiono i żyjemy, czemu by więc odbierać przyjemność naszym dzieciom, myśli sobie co 10 mama podając noworodkowi soczek*.
Skoro „słoiczki” mamy już odhaczone, czas na rywalizację w kolejnym wyścigu. Jak to jeszcze nie siedzi?, pyta zatroskana sąsiadka. Obłóż bobasa poduszkami, to będzie siedział! Albo kup krzesełko, radzi. I faktycznie, siedzi i wygląda nawet na zadowolonego. Wprawdzie mięśnie, kości i stawy jeszcze nie dają rady, a wymuszona pozycja zakłóca naturalny rytm rozwoju, ale lajki pod zdjęciem siedzącego czteromiesięczniaka na fejsbuniu są tego warte!
Tak, no siedzi pięknie. W takim razie – czas pożegnać pierwszy samochodowy fotelik. Tak, ten który powinien być wymieniony gdy dziecko przekroczy 13 kilogramów lub czupryna zacznie wystawać ponad zagłówek. Wprawdzie do tej wagi i wzrostu jeszcze daleko, wprawdzie podobno ten fotelik bezpieczny, ale… siedzi tak cudnie, no i kto to widział jeździć tyłem w wieku pół roku? Jest pomysł, jest promocja w Biedrze…i jest decyzja.
W tym miejscu duch rywalizacji nie słabnie. Czas na pierwsze kroki! Do samodzielnego stania daleko, ale po co ktoś wymyślił chodzik? Przecież nie na złość ortopedom i fizjoterapeutom, którzy jednomyślnie odradzają ten wynalazek, bo „w nieprawidłowy sposób obciąża biodra i nogi, uczy niewłaściwych wzorców poruszania się” i takie tam. Chodzi w nim (ośmiomiesięczne) dziecko? Chodzi! I o to chodzi:) Więc i pierwsze buty już ma jak należy, niech sobie stópek nie zdziera.
Tak to, wciąż się spiesząc, docieramy do kresu niemowlęctwa. Ale wyścig trwa. Obecna chwila ginie w ciągłym pośpiechu, w gonitwie za kolejną…
Dziękuję za inspirację do wpisu Mamom z różnych zakątków Internetu:
- tym, które chcą podawać marchewkę dwumiesięcznym wcześniakom, bo „mleko to za mało”;
- tym, które już w szóstym miesiącu życia dziecka rezygnują z pierwszych fotelików, „bo im ciasno i przecież umieją siedzieć”;
- tej, której ośmiotygodniowe bliźnięta już siedzą w krzesełkach – tak, tak – pionowo! (główka tylko trochę im zwisa…);
- tym, które już w ciąży zaklepują termin na przebijanie uszu swojej księżniczki;
- tym, co to ich dzieci przesypiają całe noce jeszcze zanim oddadzą smółkę;
- tym, co same wychowane w chodziku, a proste jak struna, więc co im tam jakiś fizjoterapeuta się będzie „wymandrzał”;)
I choć przerażają mnie dziś ich pomysły, jak dobrze sięgnę pamięcią, sama kiedyś byłam trochę podobna. Nie mogłam doczekać się pierwszego obiadku, pierwszego kroku… Młodej mamie trudno zaufać, że wszystko nastąpi we właściwym czasie. Trudno nie poddać się sugestiom „doświadczonych” i artykułom w kolorowych pismach. Trudno uwierzyć, że historie na fejsbuku bywają mocno naciągane. Trudno przestać się spieszyć do kolejnych „milowych kroków”, które dopiero nadejdą i cieszyć się tymi, które właśnie się dzieją. Trudno, ale warto!
*źródło: Mataja.
Zdjęcia pochodzą z Pixabay.com
Więcej na mojej stronie
-
Eve S
-
http://www.elementarzmamy.pl/ Izabela
-
-
http://www.mamacarla.pl MamaCarla