Książka bez liter
– czy to ma sens?
Skoro przesyłka już odebrana i rozpakowana – ba, nawet książki obwąchane, należy przejść do napisania recenzji. Te lektury, które przed zrecenzowaniem wypadałoby choć przejrzeć, odkładam na bok. Przedstawię Wam zaś te, które nie wymagają czytania. Czytania nie wymagają, liter (prawie) nie zawierają, ale doskonale do czytania przygotowują (na miarę możliwości czytelnika oglądacza).
Najmłodszym polecam (naprawdę polecam!) „Ulicę Czereśniową” Rotraut Susanne Berner, Wydawnictwo Dwie Siostry (nasza to „Wiosna na ulicy Czereśniowej”, ale w serii są też inne pory roku i nie tylko).
Słyszałam o niej wiele dobrego i postanowiłam przetestować na własnych dzieciach. To, co mnie zszokowało, to rozmiar księgi. Nie potrafię go fachowo określić, ale jest dużo większy od A4. Dzięki temu „Czereśniowa”, przesłaniając dziecku cały świat (mówię serio!) ułatwia koncentrację na treści (obrazkowej). Mam na myśli opcję, gdy dziecko siedzi u rodzica na kolanach. I jeszcze co do formy: książka jest tekturowa i śliska. Niestety, nie ma zapachu.
Na sześciu bardzo, ale to bardzo szczegółowych obrazkach przedstawiono losy mieszkańców ulicy Czereśniowej i okolicy. Dzieje się tam bardzo wiele i za każdym otwarciem książeczki wynajdujemy nowe ciekawostki. 14-miesięczne córki zainteresowały się detalami (przyroda, budynki, zabawki…) Starszak (5 lat) chętnie słuchał opowiastek i sam je wymyślał. Wyszukiwał też ludzi, spośród których każdy ma inne, ciekawe ubranie, charakterystyczne cechy wyglądu, przedmioty.
Rysunki są barwne, pogodne, dynamiczne. Wszystko jest tu przemyślane, tworzy spójną całość (podobno także z innymi częściami serii, które na pewno też chętnie poznamy).
Dla małych i troszkę starszych świetna jest seria MAM OKO (Aleksandra Mizielińska i Daniel Mizieliński, Wydawnictwo Dwie Siostry). My zakupiliśmy MAM OKO na LITERY.
Kartonowa, błyszcząca książeczka ze szczegółowymi, ciekawymi ilustracjami, utrzymanymi w łagodnych tonacjach barwnych. Na każdej stronie podana jest litera. Jedną z form „czytania” książeczki jest wyszukiwanie rzeczy, których nazwy zaczynają się właśnie na nią. Idealne ćwiczenie dla ucznia „zerówki”.
W naszych zbiorach są jeszcze co najmniej dwie książeczki, w których główną rolę odgrywa ilustracja, a czytanie polega na odszukiwaniu szczegółów: „Wielkie poszukiwania historyczne” Wyd. Olesiejuk (dla fanów dawnych dziejów), wypatrzone w supermarkecie oraz „Lego City. Spot the Crook”, upolowane w second-handzie (doskonale zainwestowana złotówa! – dla fanów duńskich klocków i zakładów karnych;)
Wytężanie wzroku, tworzenie historyjek, wyodrębnianie głosek…powyższe książeczki, choć obrazkowe, wspomagają szeroko pojęty rozwój językowy, rozwijają wiedzę i przygotowują do nauki czytania. A przy tym dostarczają mnóstwo przyjemności ze wspólnego oglądania.
(Dwustronny kocyk z uszkiem do tarmoszenia: LALAmido)
Więcej na mojej stronie
-
http://www.mamaizonabajecznyswiat.blogspot.com Monika Grudzińska
-
http://www.elementarzmamy.pl/ Izabela
-
http://www.mamaizonabajecznyswiat.blogspot.com Monika Grudzińska
-
-