Instamama
Zastanawiam się, czy zaakceptujecie takie wpisy od czasu do czasu; najwyżej będziecie je pomijać. Kilkoro blogerów raz na kilka tygodni robi przegląd tego, co opublikowali na Instagramie. Lubię przeglądać zdjęcia wraz z opisami, dlatego postanowiłam wykorzystać ten pomysł. Poza tym Instagram nie jest mój (ach, bardzo żałuję;), a Elementarz to moje miejsce w sieci. Chcę przechowywać tutaj albumy ze zdjęciami.
Trochę broniłam się przed profilem na Instagramie, ale założyłam go za sugestią pewnej doświadczonej Malwiny (dziękuję!) i nie żałuję. Wciągnęłam się:) Wam też to polecam.
Podoba mi się szybkość publikowania, możliwość wrzucenia zdjęcia od razu na Facebooka (niektórzy z Was pewnie zauważyli, że publikuję jednocześnie tu i tu). Nie podoba mi się natomiast jakość zdjęć z mojego telefonu. A postanowiłam, że na Insta publikuję tylko z niego, nie z aparatu.
Oto moje życie od 1 marca 2015 w instagramowym skrócie
Wiecie, że jestem na urlopie rodzicielskim. Polega on na ciągłej zabawie.
Zabawa w czytanie. Mamy to w genach.
Nowe wydania klasyków z Naszej Księgarni są niesamowite w dotyku. Dotykać – wąchać -czytać. Mmmmmm
Lewa: Skąd się biorą bliźnięta (dla tych co nie mają książki: stąd co pozostałe dzieci, jedno z kapusty, drugie od bociana). Po prawej: pewnie, ja też znam Tomka Tomczyka. Łączy nas miłość do czekolady. Ale o tym za chwilę.
Zabawy w domu…
Ciąganie dzieci na kocu, troszkę zajęć manualno – twórczych i pseudozabawa w mycie okien;) Porównanie do Alcatraz nasuwa się samo. Raz że ubiór, dwa że zakaz wychodzenia na dwór wydany przez panią Doktor (i tak trochę oszukiwaliśmy).
Uwielbiamy Lego! Po lewej: Timon i Pumba. Timon po prostu mnie rozbraja; a właściwie to, że dziecko widzi tu surykatkę (jak to gdzie, ten beżowy po prawej!)
I zabawy na dworze. Kiedy tylko możemy, przebywamy całe dnie na dworze. Czyli jak bardzo nie leje i strasznie nie wieje.
Brudne dzieci to szczęśliwe dzieci. Wiadomo. Dlatego nie stylizuję ich do zdjęć, noszą to co wygodne i nie szkoda.
Po lewej: Tymon pracuje u sąsiadów („proszę mi to dać; to jest odpowiedzialna praca, a ja jestem odpowiedzialny”). Prawa: dzieci się bawią, mama się pasie.
Jedzenie na świeżym powietrzu i jego uroki. To nie mój kot. Nie będę miała kota, wiem to odkąd widziałam, jak jeden zjada wiewiórkę i wróbla. W zeszłym tygodniu zaś porwał młodego zająca. Sio! Pies to co innego. Chyba, że jest na to jakiś sposób?
Poniżej trochę takich naszych nowości. Tęczowe Czapeczki, wagonik i rower. Dacie wiarę, że zawsze ale to zawsze przypominam o kasku i bez niego po prostu nie ma jazdy, a tu właśnie dopiero zauważyłam – brak kasku! Swoją drogą, trzecia jazda na nowym rowerze zakończyła się wypadkiem, zdartym policzkiem, na szczęście był kask!
Bariery architektoniczne (za wysoko, za ciasno) i bariery umysłowe (tak ustawić pociąg, żeby nie dało się wejść na peron i skorzystać z kolei). Za tym wagonem jest piękny dworzec, szukajcie na moim Instagramie i tu, na blogu:)
A tutaj – żadnych barier! (tak, w kwietniu pojawią się u mnie tematy dotyczące autyzmu)
…były śnieżne właśnie przez to zdjęcie z sankami. Wstawiłam je na prima aprilis i wykrakałam. Kwiatek na przeprosiny dla wszystkich niepocieszonych! Już idzie wiosna, obiecuję!
I jeszcze wyznanie. Jestem uzależniona. Od trzech rzeczy. Oto dwie z nich, nie zamierzam się leczyć:
Ta kawa jest po prostu najlepsza. Czekolada – mleczna z całymi orzechami. W każdej ilości. Na razie, bo dopóki karmię, spalam kalorie i waga nie piszczy. Trzecie uzależnienie? Walczę. O tym niedługo.
Karmisz – nie pij alkoholu. Proste.
I na koniec – patrzcie, jednak jakieś zacięcie szafiarskie mam. Kto wie, co przyniesie przyszłość;)
Więcej na mojej stronie
-
http://www.dzieciowo.pl/ Kruszyzna
-
http://www.elementarzmamy.pl/ Izabela
-