Debiutanci

Untitled-w1

Przedszkolny debiut dziecka budzi w rodzicach wiele emocji. Jest więc duma i obawa, radość i strach, nadzieja i zwątpienie. Wiele zależy na pewno od naszych osobistych doświadczeń. Jeśli wspomnienia z przedszkola są miłe, więcej będzie uczuć pozytywnych i to nastawienie przelejemy na dziecko. Jeśli złe czy trudne, warto zdać z nich sobie sprawę i spróbować z nimi zmierzyć, zanim zaszczepimy je młodemu debiutantowi.

Dzisiejsze przedszkola bardzo różnią się od tych sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat. Kilka rzeczy jednak pozostaje niezmiennych: dziecko jest poza domem, w grupie rówieśników, według nowych reguł, bez rodziców. Musi się do tych nowych warunków przystosować.

Dlaczego o adaptacji do przedszkola piszę w marcu? Z kilku powodów. Coraz częściej dzieci dołączają do grup niezależnie od roku szkolnego. Po drugie, dzieciom zdarzają się kryzysy (np. po długiej nieobecności w przedszkolu). Po trzecie, przygotowania (siebie i dziecka) warto rozpocząć z wyprzedzeniem.

Akt pierwszy. Decyzja. Czasem sytuacja decyduje za nas: pracować trzeba, a dziecko samo w domu nie zostanie. Do prywatnych przedszkoli często przyjmowane są nawet dzieci dwuletnie, o różnym stopniu samodzielności. To wcześnie. Sądzę, że (uogólniając) dla dzieci poniżej 3 lat najlepsza jest opieka indywidualna, a im młodsze dziecko, tym krócej powinno przebywać poza domem. Jednak ze wspomnianych na początku przyczyn sami wysłaliśmy do przedszkola syna, gdy miał 2 lata i 9 miesięcy. Nie była to moja pierwsza adaptacja (przeżyłam ich setki w ciągu prawie 10 lat konsultacji w przedszkolach), ale ta nauczyła mnie najwięcej. To prawda, że nie trzeba mieć schizofrenii, by być dobrym psychiatrą, jednak gdy przeżyje się coś na własnej skórze, patrzy się już inaczej. Nie jest to artykuł o tym, czy warto, by dziecko chodziło do przedszkola, więc krótko: decyzja zapadła i maluch zapisany.

Wybór. Jeśli w ogóle go masz. Pomijając kwestie logistyczne i finansowe (cóż, zawsze są jakieś ograniczenia), najważniejszym kryterium wyboru przedszkola jest nauczycielka. To od niej zależy, jak Twoje dziecko będzie się czuło przez kilka godzin dziennie – i nie tylko. Dobra nauczycielka sprawi, że maluch będzie zadowolony, spokojny, wysłuchany. Będzie potrafiła podejść do każdego dziecka z szacunkiem i indywidualnie. W takich okolicznościach, nawet przy gorszych warunkach lokalowych czy słabym wyposażeniu w materiały dydaktyczne dzieci rozwijają się doskonale. Nie zawsze jednak możliwe jest poznanie nauczycielek czy nawet opinii o nich, bądź akurat nie możesz wysłać dziecka do wymarzonej grupy. Kolejnymi (moi zdaniem) czynnikami, które warto rozważyć, są: liczebność grupy, ilość dzieci przypadających na jedną panią, długo długo nic, wyżywienie, otoczenie, wyposażenie, zajęcia dodatkowe (jakość, nie ilość). To tak w skrócie, może kiedyś to rozwinę, choć lepiej nie denerwować ludzi; możliwość wyboru to rzadkość. Zwykle trzeba się cieszyć z tego, co jest. Pamiętaj, że możesz porozmawiać z nauczycielami o tym, jak postępują z dziećmi i zwrócić uwagę na to, co dla Ciebie ważne (np. żeby nie zmuszać dziecka do jedzenia lub pamiętać o alergii); po rozmowie, mam nadzieję, będziesz spokojniejszy/spokojniejsza.

Oczekiwanie. Tu warto najpierw zająć się swoimi emocjami. Jeśli czujesz, że to dla Ciebie trudny temat, postaraj się sobie z nim poradzić zanim zaczniecie przygotowywać dziecko na przedszkolny debiut. Rozmawiaj z bliskimi, dziel się swoimi obawami (masz do nich prawo) z zaufanymi osobami. Trzymaj je (obawy) z dala od dziecka. Pamiętaj, ono doskonale odbiera Twój nastrój, dlatego temat przedszkola poruszaj wtedy, gdy patrzysz już na to pozytywnie.

Ważne, by dziecko miało pojęcie tego, czym jest przedszkole. Może macie w rodzinie lub sąsiedztwie przedszkolaków? Może widzicie dzieci, chodzące na spacer w grupie? Pokazuj, tłumacz, wyjaśniaj. Zawsze tak, by nie zaszczepić niechcący obaw czy lęków (unikaj tekstów typu: „dzieci zostają tam same”, „w przedszkolu nikt nie sika w pieluszkę” itp.). Warto przechadzać się koło przedszkola, pokazywać plac zabaw, dzieci, zabawki – to, co będzie dla malucha atrakcyjne. Wyjaśnij, że dzieci bawią się ze sobą pod opieką pani. Odpowiadaj na pytania syna czy córki.

Zadbaj o jak największą samodzielność dziecka. Oczywiście nic na siłę i wbrew naturze, na wszystko przyjdzie czas. Dawaj jednak dziecku możliwość samodzielnego jedzenia, ubierania się, podejmowania prostych decyzji. Dzięki temu w przedszkolu będzie czuło się pewniej.

Dowiedz się, czego dziecko będzie potrzebowało w przedszkolu. Pozwól mu uczestniczyć w gromadzeniu wyprawki. Dzięki temu ciapy, worek, kubeczek będą bardziej „jego” niż „przedszkolne”.

Wsłuchuj się w emocje dziecka. Nie zaprzeczaj im. Pomóż mu je wyrazić. Gdy widzisz obawę, nie neguj jej. Każdy ma prawo bać się nowości. Zamiast „nie bój się” powiedz: „obawiasz się jak to będzie, bo nigdy nie byłaś jeszcze w przedszkolu. Niedługo pójdziemy tam razem i wszystko zobaczysz…” zamiast: „nie bój się, będzie wspaniale”. Gdy w przyszłości pojawi się smutek czy tęsknota, również śmiało je nazywaj.

Zapoznanie z przedszkolem. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że zostawiam mojego syna czy córkę w obcym dla niego miejscu, wśród obcych dzieci, pod opieką obcych osób. Z pewnością są dzieci, którym wystarczy powiedzieć: „wrócę niedługo”, a chętnie zostaną pośród nowych zabawek i nawet nie zauważą jak minęło 8 godzin. Większość jednak musi się stopniowo przyzwyczaić. W różnych przedszkolach są różne systemy. Często organizowane są specjalne zajęcia adaptacyjne. Ideałem byłoby, żeby rodzice początkowo mogli w nich uczestniczyć i w miarę gotowości dzieci stopniowo pozostawać w sąsiednim pomieszczeniu, a docelowo – zostawiać dzieci pod opieką nauczycieli na coraz dłuższy czas. W niektórych przedszkolach rodzice przebywają z dzieckiem w sali w pierwszych dniach września. W innych możliwe jest tylko obejrzenie przedszkola i zapoznanie z paniami. Tak czy inaczej uważam, że dziecku należy się wyjaśnienie, pokazanie sali, szatni, toalety, przedstawienie nauczycielek/nauczycieli zanim zostanie bez mamy czy taty. To oni są dla dziecka oparciem i nim się choć trochę oswoi, niedobrze jest mu je zabierać. Nie uważam jednak, by dobra była przesada w drugą stronę, gdy to rodzic swoją postawą utrudnia dziecku adaptację: ogranicza zabawę z rówieśnikami z grupy, wykonuje za dziecko zadania, patrzy tęsknie, jakby mówił: „no jak to, ja wychodzę a Ty się nie smucisz” (to właśnie emocje rodzica, o których pisałam wcześniej). W przypadku naszego syna zapoznanie z przedszkolem wyglądało tak, że kilkakrotnie uczestniczył w zajęciach, podczas gdy ja lub Tata czekaliśmy w sali obok. Tymon wiedział, że tam jesteśmy i mógł do nas wyjść.

Pierwsze dni. Moment kulminacyjny. W naszym przypadku wyglądało to tak. Wyjaśniliśmy synowi, że dziś już mama i tata idą do pracy, a on zostanie na krótko w przedszkolu. Pojedziemy do przedszkola, pomożemy się przebrać w szatni i odprowadzimy do sali, gdzie zostanie z panią Basią. Teorię Tymek przyjmował dobrze, choć przez całą drogę wyczuwało się jakieś napięcie (nie wiem dokładnie czyje, chyba wszystkich po trochu). Kilka razy synek powiedział, że zrobi pa-pa i zostanie w przedszkolu. Trochę niepewnie, ale po przebraniu podeszliśmy do drzwi, synek zrobił krok i… no, nie był zachwycony. Powiedziałam, że wrócę niedługo, „po owocach” i wyszłam. Nie ukrywam, że słyszałam jak syn płacze po moim wyjściu i było mi z tym źle. Miałam jednak przekonanie, że to tylko chwila, że musimy przetrwać te trudne początki. Widziałam często dzieci, które płaczą, gdy rodzic wychodzi, a dosłownie po minucie są spokojne i dobrze się bawią (uwierz, ta rozpacz trwa zwykle maksymalnie 5 minut; zresztą, zapytaj o to panią odbierając dziecko). Przedłużanie rozstania zwykle pogarsza sprawę. Gdy nauczycielka przytuli dziecko, podejdzie z nim np. do okna, pozwoli pomachać rodzicowi, ono szybko się uspokaja. I jeszcze jedna ważna rzecz: nigdy nie uciekaj dziecku, gdy ono „się zabawi”, chyba że je o tym uprzedzisz. O wiele lepiej zostawić dziecko smutne, niż nieświadome tego, że rodzic wyjdzie. Tobie będzie łatwiej, bo zachowasz na te parę godzin obraz uśmiechniętego dziecka. Ale ono już za chwilę odwróci się od zabawy i przeżyje szok: gdzie jest Mama? Następnym razem na pewno z taką ufnością nie odda się zabawie, raczej będzie Cię pilnować.

My miliśmy ten komfort, że dobrze znałam przedszkole i metody pracy w nim stosowane. Wiedziałam, że nikt nie będzie bagatelizował uczuć dziecka czy go zawstydzał, a także zmuszał do spania czy jedzenia. Poza tym byliśmy umówieni (nie tylko na początku), że w razie gorszego samopoczucia dziecka czy trudności z ukojeniem tęsknoty panie zadzwonią do mnie; wtedy próbowalibyśmy odebrać syna wcześniej.

Przez kilka pierwszych dni syn zostawał w przedszkolu krótko, godzinę-dwie. W drugim tygodniu był tam już około 5 godzin. Mimo iż opowiadał o kolegach i zabawach, często nawet po południu mówił, że chce być z mamą, tatą, babcią, a nie w przedszkolu. „Tęskniłeś za nami, tak? Było Ci smutno, bo rodziców tam nie było” – starałam się odgadnąć uczucia synka. Tęsknił na pewno, nic nie jadł. Ale –zdaniem Pań – smutne były tylko chwile.

Pomyślisz może – a po co to rozdrapywać, roztrząsać, nazywać? Szybciej by to dziecko przywykło, gdyby go uspokoić, zająć czymś, powiedzieć że duzi nie płaczą. Spieszę z odpowiedzią: ano po to, by wiedziało, że ma prawo do rozmaitych uczuć, że nie trzeba ich tłamsić czy ukrywać, że ktoś rozumie i jest przy nim.

Adaptacja synka do przedszkola trwała około miesiąc. Oczywiście najgorsze było kilka pierwszych dni. Po tym czasie przestał marudzić przed wyjściem i popłakiwać przy rozstaniu. Są dzieci, u których adaptacja przebiega szybciej, niekiedy dłużej. Zdarza się (choć rzadko), że dzieci zaczynają popuszczać mocz lub mają bóle brzucha, czasem wymioty. To objawy tego, że są wrażliwe i silnie przeżywają nową sytuację. Bądź cierpliwy, staraj się podejść do tych problemów jak najbardziej spokojnie, by nie budować wokół większego napięcia. Kilkakrotnie spotkałam się ze znacznymi, przedłużającymi się trudnościami. Były to jednak sytuacje wyjątkowe, m.in. wynikające z trudnej sytuacji w rodzinie (strata dziecka, odejście ojca). Gdyby problemy z adaptacją utrzymywały się dłużej, a mielibyście możliwość wycofać dziecko z przedszkola jeszcze na kilka miesięcy, warto to rozważyć. Czasem właśnie tego czasu brakuje na to, by dziecko dojrzało. Powrót do przedszkola po kilku miesiącach mógłby wyglądać już zupełnie inaczej. Czasem też po dwóch-trzech miesiącach w przedszkolu przychodzi kryzys, jakby nasycenie nowością; na to też sposobem jest okazanie dziecku zrozumienia i cierpliwość. Zawsze bądź jednak czujny i staraj się zbadać obiektywnie sytuację w przedszkolu (jakie są relacje dziecka z rówieśnikami, czy ma wsparcie od pani itp.).

Do tego, o czym pisałam, dodam jeszcze dwa patenty, które sprawdziły się, gdy to ja poszłam do przedszkola (a właściwie zerówki). Po pierwsze, zawsze miałam ze sobą maskotkę, Papę Smerfa. Nie znosiłam czwartków, bo była rytmika i Papa musiał siedzieć na regale. W czwartki jego funkcję odgrywała chusteczka do nosa (wtedy były wielorazowe, bawełniane), koniecznie złożona przez Mamę lub Tatę (jak była rozłożona, to już się nie liczyło, dlatego lepiej żebym nie miała kataru;) Smerf i chusteczka to były moje obiekty zastępcze, gdy rodziców nie było w pobliżu. Druga rzecz to coś, co nazywaliśmy „telepatią”. Na ten pomysł chyba wpadł tata, choć nie sądzę, by wierzył w komunikację bez użycia zmysłów:) Otóż tata wyjaśnił mi, na czym polega telepatia; powiedział, bym w chwilach tęsknoty myślała o rodzicach, a oni będą myśleli o mnie. To tak, jak byśmy byli przy sobie i słuchali swoich myśli. Bardzo mi to pomagało i widzę, że działa też w przypadku naszego syna.

Warto też odwoływać się do pozytywnych doświadczeń dziecka, jeśli takie są: „wiem, że smuciłeś się w przedszkolu, bo tęskniłeś. Ale za chwilę dobrze bawiłeś się z dziećmi, pamiętasz jak ze Stasiem kopaliście w piasku?” Czasem warto też oddzielić uczucia od zachowania, stwierdzając np. „Widzę, że nie masz ochoty iść do przedszkola. Jednak kiedy ja i mama będziemy w pracy, Ty nie możesz być sam w domu. Rodzice chodzą do pracy, a dzieci do przedszkola”.

Czas zebrać to w punkty, bo robi się przydługo:

  • zadbaj o swoje emocje, byś nie truł nimi dziecka (znajdź wsparcie dla siebie)
  • wybierz najlepszą z możliwych opcję (najważniejsze kryterium to nauczycielka)
  • wyjaśnij i pokaż dziecku, co to jest przedszkole (pozytywnie, ale bez zbytniego koloryzowania)
  • rozwijaj samodzielność dziecka
  • wspólnie zgromadźcie wyprawkę
  • ustal z nauczycielką najważniejsze rzeczy
  • zapoznaj dziecko z miejscem, dziećmi, panią
  • nie przedłużaj rozstania (przytulaj wcześniej, przytulaj później, ale – tak wynika z moich doświadczeń – samo rozstanie w drzwiach nie powinno być długie; buziak i wychodzę, ewentualnie pa-pa już przez okno, ale bez tęsknych spojrzeń)
  • nigdy, przenigdy nie znikaj dziecku niespodziewanie
  • aby dziecko wiedziało, ile potrwa rozłąka możesz powiedzieć, że wrócisz „po obiadku” lub „gdy zrobisz zakupy” itp.; zawsze dotrzymuj słowa!
  • stopniowo wydłużaj czas pobytu dziecka w przedszkolu
  • pozwalaj odczuwać tęsknotę, smutek i radość (nazywaj uczucia)
  • przywołuj miłe doświadczenia
  • pozwól dziecku zabrać jakiś obiekt zastępczy – ulubioną maskotkę, breloczek itp.
  • może spróbujecie „telepatii”?;)
  • w przypadku trudności nie daj się ponieść emocjom, bądź cierpliwy, wspieraj
  • pamiętaj, Ty jesteś mamą/tatą i masz prawo oczekiwać od nauczycielki, że będzie wspierać Ciebie i Twoje dziecko w adaptacji
  • rozmawiaj z nauczycielką o tym, jak czuło się dziecko w ciągu dnia; rozważ jej ewentualne wskazówki (ona jest specjalistą-pedagogiem, Ty specjalistą-rodzicem. Współpracujcie!)

Tu jeszcze zwrócę się do drogich nauczycieli i nauczycielek (chciałabym, byście naprawdę byli drodzy, bo Wasza praca jest trudna i ważna o wiele bardziej, niż się wydaje). Dziękuję za to, że traktujecie nasze dzieci tak, jak chcielibyście, by traktowano Wasze własne. Pamiętajcie, że nic złego się nie stanie, jeśli – o ile tego chcą – weźmiecie je na ręce i przytulicie (jak dobrze, że to jednak Polska). Nawet, jeśli na chwilę zapłaczą bardziej, to wiedzą, że jest przy nich ktoś, kto rozumie. Ignorowanie uczuć daje tylko pozorny efekt. Aha, i mówcie rodzicom o tym, jak minął dzień naszym dzieciom. Lubimy takie opowiastki i spokojniej zniesiemy adaptację:)

Dzieciakom życzę samych dobrych chwil w przedszkolu!

P.S. Na zdjęciu nasz syn próbuje uciec z przedszkola;)

Podziel się

Polub Elementarz

Hurra chcesz mnie polubić
Hurra chcesz mnie polubić
INSTAGRAM

Chmurka

adaptacja do przedszkola bagaż na rower; motherhood; woreczki mon petit bleu; Baleron białoruski z szynkowara; karkówka z szynkowara bank mleka; mleko matczyne; Salma Hayek karmi piersią; karmienie czyjegoś dziecka bebczki czekoladowe bezpieczeństwo w samochodzie; foteliki samochodowe; dziecko w aucie bicie dzieci chłopiec bawi się lalkami; co obejrzeć we dwoje co robić z dzieckiem czworaczki z Bydgoszczy; czworaczki; pomoc dla czworaczków czytanie dziecku; jak zachęcić do czytania dobry czas dla dziecka etykietowanie dziecka; rola ojca w życiu dziecka gotowanie dla bliźniąt gotowanie dla niemowlaka instagram instamama jak skutecznie i bezpoleśnie popełnić samobójstwo; jak się zabić; jak odebrać sobie życie jak wykąpać bliźniaki jak zwiększyć szansę na bliźniaki karmienie piersią trojaczków; karmienie tandemowe; jak karmić trojaczki kuchnia najtrudniejsze w wychowaniu bliźniąt narodziny niebezpieczne środki czystości; naturalne środki czyszczące odpieluchowanie bliźniąt; nocne odpieluchowanie; nauka korzystania z nocnika pierwsza zupka polisport bilby junior Polisport Wallaby Evolution rozszerzanie diety Rummikub; gra rodzinna; fajna planszówka ryba dla niemowlaka; ryba blw samobadanie piersi; samobadanie jąder; gra wstępna sids smażone zielone pomidory; przekąska śmierć w nagrzanym samochodzie strzykawka talk-show; prawda w mediach; najpopularniejszy talk-show usypianie przedszkolaka wagon Step2; dla bliźniąt; wózek dla bliźniaków Wielka Sobota; Zmartwychwstanie; religia współspanie bliźnięta zabawki do kąpieli; Lilliputz; Wężowa wyspa; Fisher Price; Hot Wheels; Przyjaciele z wanny ziemniaczki pieczone po żydowsku; ziemniaki po żydowsku