Brownie z jarzębiną (lub bez)
Skoro już zebrałam trzy ładne kiście jarzębiny, umyłam delikatnie, polałam wrzątkiem i zamroziłam, należało jakoś ten jesienny dar natury wykorzystać. Okazja nadarzyła się dzisiaj i były nią urodziny mojego pierwszego* męża.
Początkowo miałam w planie zrobić tort czekoladowy (niespodziankę). Plan jednak runął wczoraj wieczorem, kiedy to wspomniany już mąż zrobił tiramisu. Jest niemożliwy;) Wszelkie ciasta i torty chowają się przy tym tiramisu, no może poza bezowym. Nie było więc sensu robić tortu, bo by się zmarnował.
Postawiłam więc na coś prostego, czego jednak jeszcze w naszej kuchni nie grali a co dobrze skomponowało się z jarzębiną.
Brownie, czyli ciasto mocno czekoladowe. Bardzo szybkie w wykonaniu.
Oto przepis:
Brownie:
Składniki (do małej blaszki, ja robiłam w małej tortownicy – w końcu urodziny, nie?)
- tabliczka (100 g) gorzkiej czekolady
- pół kostki masła
- 2 czubate łyżki mąki pszennej
- pół szklanki cukru (dałam brązowy, w końcu brownie, nie?)
- 3 jajka
Wykonanie:
- masło i pokruszoną czekoladę umieść w miseczce, a tą wstaw na garnek z wrzącą wodą; podgrzewaj mieszając od czasu do czasu, aż powstanie płynna masa; odstaw do ostygnięcia
- ustaw piekarnik na 200 st. C
- w międzyczasie zmiksuj jajka, cukier i mąkę
- przestudzone masło z czekoladą wlej do tego, co zmiksowałeś i zamieszaj
- ciasto wylej do blaszki wyłożonej pergaminem i wstaw do piekarnika na 20 minut
Po wystudzeniu brownie pokrój na niewielkie kawałki i podawaj ozdobione kandyzowaną jarzębiną (lub niczym nie ozdabiaj:) Cukier – puder widoczny na zdjęciach jest zbędny (u nas służył jako dekoracja urodzinowa).
Jarzębina:
Nasza jarzębina jest w trakcie kandyzowania, brakuje jej jeszcze dwóch dni, ale użyłam jej już dziś, w dwie godziny po wyjęciu z zamrażarki. Efekt dekoracyjny jest ciekawy, kolor idealnie współgra z brownie, daje taki przyjemny, jesienny efekt. Smak też interesujący.
Zebrane z drzewa kilka dni temu 3 kiście jarzębiny umyłam, polałam wrzątkiem (by były na pewno czyste) i zamroziłam.
Po wyjęciu z zamrażarki włożyłam je do wrzątku i gotowałam 5 minut (by pozbyć się goryczy).
Do osobnego garnka nalałam szklankę wody, dodałam 10 czubatych łyżek cukru, zagotowałam. Włożyłam do tego pozbawione już goryczy jarzębinowe kiście i gotowałam tak około 20 minut. Kiść wyjęłam i ostudziłam – posłużyła dziś do dekoracji.
Pozostałe kiście będę gotować 20 minut jutro i 20 minut pojutrze, w tej samej wodzie z cukrem.
Trzeciego dnia, po przestudzeniu i wysuszeniu na ręczniku papierowym obsypię gałązki cukrem i schowam do szczelnie zamykanego słoika. Będzie można je zjeść w napadzie głodu lub użyć do zdobienia słodkich wypieków.
*Mój pierwszy mąż jest również moim obecnym i ostatnim. Sto lat, Kochanie!
Najnowsze komentarze