Tydzień na bezludnej wyspie czyli bagaż matki – rowerzystki
Niedawno pisałam Wam o naszych rowerowych wojażach – o tutaj. Skarżyłam też, że brakuje nam powierzchni bagażowej. To na szczęście się już zmieniło:)
Ale po kolei. Wybierając się gdziekolwiek z dziećmi musisz zabrać mnóstwo rzeczy, aby być przygotowanym na każdą ewentualność. Istnieje prawidłowość, że bagaż jest odwrotnie proporcjonalny do wieku dzieci. Póki co, córki mają 19 miesięcy i trochę rzeczy muszę ze sobą mieć gdy wychodzimy razem choćby na spacer po wsi. Śmieję się, że gdyby nagle ktoś rzucił nas z wózkiem na bezludną wyspę, wyżyłybyśmy tydzień na tym, co mamy ze sobą: napoje, chrupki, płatki śniadaniowe, oczywiście jakiś kocyk, mokre chusteczki, zebrane po drodze skarby natury…czego tam nie ma!
Podobnie sprawy się mają gdy wyruszamy na rower. Czasem to niemal jak wyprawa na księżyc, nie można o niczym zapomnieć. A do niedawna pomieścić musiał to wszystko niewielki plecak (taki, który nie zakłóca spokoju dziecka jadącego z tyłu). Moje ulubione sakwy odpadają przy tylnym foteliku. Torba na przód wydaje się za mała i niepraktyczna w przypadku wyjazdu nawet na drobne zakupy.
Ostatecznie kupiłam koszyk na kierownicę. Choć ma swoje ograniczenia wagowe, to mieści się w nim naprawdę sporo. Przedmioty są łatwo dostępne w trakcie jazdy, ale lżejsze uwielbiają z niego wyskakiwać na byle wybojach. Dlatego też trzeba je ujarzmiać, pakując do czegoś jeszcze. Do niedawna tym „czymś jeszcze” były foliówki na zakupy. Nie wyglądało to zbyt stylowo, poza tym wyciąganie z torebek co chwila napojów, bułek i innych rzeczy po prostu uprzykrzało jazdę. Kombinowałam, jak to usprawnić. I tu z pomocą przyszły mi wielofunkcyjne woreczki Mon Petit Bleu, w dwóch największych (z czterech dostępnych) rozmiarach.
Woreczki są nieprzemakalne (deszcz nam niegroźny!), nadają się do kontaktu z żywnością. Mają miejsce, w którym można napisać imię właściciela oraz zatrzaski, dzięki którym mocuję je do koszyka.
Woreczki nie wypadają, a mogę do nich sięgać nawet podczas jazdy.
Wybrałam dwa spośród sześciu dostępnych wzorów: jeden bardziej „dziewczyński”, drugi idealny dla synka lub taty, gdyby chcieli wybrać się z woreczkiem na basen czy włożyć do niego laptopa.Czy wybrałam wzory najładniejsze – sprawdźcie sami tutaj:)
Co mieszczą nasze woreczki?
Jeden z nich jest woreczkiem „żywnościowym”. Podczas długiej jazdy dzieci lubią podjadać rozmaite przekąski.
Wypróbowaliśmy rozmaite kubki i bidony, a wygrywa taka butelka:)
Drugi woreczek ma charakter „higieniczno-sanitarny”;) Jedna panienka nie używa już pampersów (choć wpadki się zdarzają – stąd spodenki na zmianę), drugą nieraz także trzeba przebrać. Do tego chusteczki mokre i suche, plasterki, sól fizjologiczna (owady wpadają do oczu), octenisept (nigdy nic nie wiadomo), flanelka, kucyk (niezbędny;)
Gotowe:) Dziewczyny sprawdzają stan techniczny roweru i można jechać.
Jeździmy w różne przyjemne miejsca: lotnisko, pole golfowe, plac zabaw … (poniżej zdjęcia z naszych wycieczek, umieszczone na naszym profilu na Instagramie).
Po powrocie wystarczy opróżnić woreczki, wysypać resztki i w razie potrzeby wyprać w pralce. Znoszą to naprawdę dobrze!
Pisząc ten tekst zastanawiałam się, czy ktoś z Was nosi przy sobie maseczkę do udzielania pierwszej pomocy i wie, jak jej używać. Dawniej miałam taką w każdej torebce i może powinnam wrzucić ją też do wielofunkcyjnego woreczka. Co o tym sądzicie?
Wpis powstał w ramach współpracy z firmą Motherhood.
Najnowsze komentarze